Tychy to piękne miasto, które już od
jakiegoś czasu promuje się pod hasłem: „dobre miejsce”.
Ostatnio uznane zostało za jedno z najlepszych miejsc w Polsce. Ale
i ono ma swoje jakże mroczne tajemnice, ot chociażby dotyczące bezprawia dokonanego w asyście policji…
Czy można zapłacić niemałe
ODSZKODOWANIE z publicznych pieniędzy i jednocześnie uznać, że
SZKODY nie było. W Tychach jak najbardziej można, pod warunkiem, że
odszkodowanie zapłacone jest z kasy gminy za bezprawie, którego
dopuściły się władze pod przewodnictwem prezydenta. A dlaczego,
mimo zapłaconego odszkodowania, sąd szkody nie zobaczył? Bo w
imieniu gminy zubożonej o taką wypłatę może przed sądem
wypowiadać się tylko prezydent, czyli ktoś, kto ponosi
współodpowiedzialność za to zubożenie. Pytanie brzmi: który prezydent w takiej
sytuacji mówiłby o szkodzie?
Rzadko kiedy, w sposób bezdyskusyjny,
bo w oparciu o prawomocne wyroki sądowe, można o władzach jakiegoś
miasta mówić że działały bezprawnie. Tychy należą do wybrańców, o których z całą odpowiedzialnością można tak mówić. Bezprawia dopuszczono się w sylwestrową noc z 31 grudnia 2001 r. na 1
stycznia 2002 r., przy wsparciu strażników miejskich, ochroniarzy a
nawet uzbrojonych policjantów. Z taką armią zaatakowano plac targowy
przy al. Jana Pawła II i siłą usunięto stamtąd legalnego, o
zgrozo, dzierżawcę - spółkę „Hallo”.
Prezydentem Tychów (wybranym jeszcze przez Radę Miasta) był już wówczas Andrzej Dziuba, który miłościwie prezydentuje tyszanom i dzisiaj. Ataku dokonano mimo śmiesznych ostrzeżeń, że działania takie są bezprawne. Jak się okazało, dzierżawca z tym swoim przekonaniem, że prawo musi być przestrzegane nawet przez gminę, jeszcze przed pamiętnym sylwestrem prosił o pomoc tyską policję i prokuraturę, wskazując, że grupa pracowników Urzędu Miasta Tychy dokonuje bezprawnego zaboru cudzego mienia.
O panującej atmosferze Dzikiego Zachodu najlepiej świadczy fakt, że urzędnicy wysłani na front walki o targowisko nie posiadali żadnego nakazu sądowego. Mało tego, jak się później okazało - a potwierdził to naczelnik Wydziału Radców Prawnych Urzędu Miasta Tychy - żaden z jego prawników nie opiniował zajęcia targowiska, w zbiorze posiadanych opinii za ten okres nie ma też takiej ekspertyzy, a i z samym naczelnikiem nie konsultowano tej kwestii.
No cóż, ostatnim szańcem obrony prawa w Tychach pozostawała już tylko policja i prokuratura. Ale tyscy przedstawiciele tych instytucji dziwnie nie reagowali. Zdesperowany dzierżawca z prośbą o interwencję zwrócił się nawet do Śląskiej Wojewódzkiej Komendy Policji, ale i tu dzielni funkcjonariusze okazali się zadziwiająco głusi na prośby, by stanąć w obronie - jakby nie było - obowiązującego prawa.
A może policja w Tychach uznała, że rozpowszechniane wieści, o bezprawnych zamierzeniach statecznych władz miasta są tak absurdalne, że aż niewiarygodne? Niestety, nie mogła tak pomyśleć, bo o tym, że
targowisko przy Jana Pawła II będzie przejmowane wraz z istniejącymi na nim obiektami i urządzeniami – poinformowali komendę zawczasu prezydent i jego zastępca, prosząc, z właściwym sobie poczuciem humoru, o
objecie tego terenu (podczas owego przejmowania) szczególnym
nadzorem. Sądowego tytułu wykonawczego nie przedstawiono z przyczyn
natury zasadniczej (po prostu go nie było), a mimo to tyscy
policjanci posłusznie i skutecznie pomogli strażnikom miejskim i
wynajętym przez miasto ochroniarzom przegnać
legalnych dzierżawców. Gdy zakończyły się działania wojenne rozpoczęła się odyseja sądowa.
W 2006 r., po kilkuletnim
procesie, Sąd Apelacyjny w Katowicach wydał w końcu prawomocny
wyrok. Uznał, że gmina Tychy dopuściła się bezprawia i w związku
z tym musi zapłacić poszkodowanej spółce odszkodowanie w
wysokości ponad 1,6 mln zł z tytułu utraconych korzyści płynących
z dzierżawy. Do tego dochodziły odsetki. W sumie z kasy miasta wypłacono odszkodowanie w wysokości prawie
1,9 mln zł [Górnośląski Tygodnik Regionalny „Echo” nr 8 z 21.02.2007 r.].
Pozostała jeszcze sprawa przejętego
mienia. W 2003 roku, na podstawie uchwały Rady Miasta,
tyskie władze rozpoczęły likwidację targowiska przy al. Jana
Pawła II. Oznaczało to, że w tym miejscu już nie będzie można
handlować (nowy, istniejący do dzisiaj bazar – Tyskie Hale Targowe - zlokalizowany został
przy ul. Piłsudskiego). Na starym miejscu pozostały jednak m.in.
płyty i stragany wyrzuconego dzierżawcy. Miasto zażądało, by
spółka ten dobytek usunęła. Ta nie chciała, gdyż wyrok
(najpierw Sądu Rejonowego w Tychach a później
zatwierdzające to rozstrzygnięcie orzeczenie Sądu Okręgowego w
Katowicach z czerwca 2003 r.) jasno nakazywał gminie przywrócić
spółce posiadanie targowiska.
O ówczesnym stosunku prezydenta Tychów do wyroku sądu wiele mówi wypowiedź udzielona na jednej z konferencji prasowych. Jeszcze przed zapadnięciem ostatecznego orzeczenia nakazującego gminie zwrócenie targowiska, prezydent stwierdził z całą szczerością, że jakikolwiek wyrok w tej sprawie jest bezprzedmiotowy, bo targowiska przy al. Jana Pawła II już nie ma ["Echo" nr 25 z 18.06.2003 r.].
O ówczesnym stosunku prezydenta Tychów do wyroku sądu wiele mówi wypowiedź udzielona na jednej z konferencji prasowych. Jeszcze przed zapadnięciem ostatecznego orzeczenia nakazującego gminie zwrócenie targowiska, prezydent stwierdził z całą szczerością, że jakikolwiek wyrok w tej sprawie jest bezprzedmiotowy, bo targowiska przy al. Jana Pawła II już nie ma ["Echo" nr 25 z 18.06.2003 r.].
Władze miasta, chcąc pozbyć się
bezprawnie przejętego mienia, mogły wywieźć je na miejsce
wskazane przez właściciela. Nie zrobiły tego. Rozwiązały sprawę
po swojemu tzn. na były plac targowy przy al. Jana Pawła II
wjechały maszyny i usunęły pozostałości po bazarze. Według
późniejszych ustaleń, na przełomie 2004 i 2005 roku targowisko
zostało fizycznie zlikwidowane, a jego stoiska, stragany, wiata,
płyty – niczym łup wojenny - albo zniszczono, albo sprzedano (sąd
ustalił np., że gmina Tychy sama usunęła i sprzedała nie swoje
przecież płyty stanowiące utwardzenie placu!).
Sąd Okręgowy, rozpatrujący tę
sprawę, mówił o zagarnięciu przez gminę Tychy nieswojego
mienia. Ze zdumieniem stwierdził, że miasto Tychy nie podporządkowało się prawomocnym wyrokom sądów! Po odwołaniu złożonym w imieniu prezydenta Sąd Apelacyjny
zgodził się z surową oceną postępowania władz miasta Tychy
dokonaną przez trybunał niższej instancji i nakazał Tychom
zapłacenie dzierżawcom odszkodowania w wysokości 495
tys. zł (mniej niż zażądał Sąd Okręgowy).
Okazuje się jednak, że same odsetki
od kwoty odszkodowania wyniosły prawie 490
tys. zł. Z kwotą główną uszczupliło to więc kasę
miasta Tychy w sumie o ok. 985 tys. zł.
Gdy doliczymy do tego owe 1,9 mln zł wypłacone w 2006 r. to okaże się, że bezprawne
działania, za które odpowiedzialność ponosi prezydent Andrzej
Dziuba i jego współpracownicy, kosztowały budżet Tychów prawie 3
mln zł.
Nie każdy może sobie jednak pozwolić
na dochodzenie sprawiedliwości względem gminy. Koszty sądowe
postępowania w sprawie zniszczonego mienia, które musiała ponieść
spółka, sąd wyliczył na ok. 160 tys. zł
["Echo" nr 23/24 z 11.06.2014 r.].
Dzierżawcy targowiska dochodzili
sprawiedliwości również na drodze karnej. W pewnym momencie jeden
z prokuratorów Prokuratury Rejonowej w Tychach postawił nawet
zarzuty z art. 231 par.1 kk i art. 296 par. 3 kk Andrzejowi Dziubie - prezydentowi Tychów i Zdzisławowi D. - jego zastępcy w latach 2000 – 2002 ["Echo" nr 11 z 14.03.2007 r.]. Panowie ci stali się tym samym podejrzani o nadużycie uprawnień i niedopełnienie obowiązków przy zajmowaniu się sprawami majątkowymi gminy. Zaraz potem jednak
prokuratura umorzyła dochodzenie, co prawomocnie potwierdził sąd,
ale inny sąd niedługo potem nakazał rozpocząć proces karny wobec byłego wiceprezydenta D. na podstawie subsydiarnego aktu oskarżenia, sporządzonego przez pełnomocnika spółki ["Echo" nr 46 z 12.11.2008 r.].
Proces ten trwał 1,5 roku. Zakończył się 20 lipca 2010 r. wyrokiem uniewinniającym - bo sąd ustalił co prawda, że decyzja o wypowiedzeniu umowy obarczona była wadami, ale oskarżony przecież chciał dobrze. Natomiast zarzut, że gmina Tychy poniosła szkodę na skutek wypłaty odszkodowania (wówczas mówiono jedynie o ok. 1,9 mln zł) w ogóle nie był rozpatrywany przez sąd merytorycznie. W tej sprawie bowiem – jak stwierdziła sędzina – gminę może reprezentować tylko prezydent Tychów [„Echo” nr 30 z 28.07.2010 r.]. Inaczej mówiąc, w zaistniałych konkretnych okolicznościach, tylko prezydent Andrzej Dziuba – którego, przypomnijmy, przez jakiś czas obciążały prokuratorskie zarzuty w sprawie sposobu przejęcia targowiska - miał prawo uznać czy gmina poniosła tutaj szkodę. A prezydent Andrzej Dziuba uznał, że w ogólnym rozrachunku strat nie było [„Echo” nr 43 z 28.10.2009 r.]. I pomyśleć, o ile bardziej nie byłoby tych strat, gdyby przed całą ową zawieruchą postarano się o rzecz tak elementarną w państwie prawa jak zwykły nakaz sądowy...
Wyłaniając się z mroków nie tak dawnych zresztą dziejów miasta (sprawy odszkodowań za bezprawnie przejęte przez gminę Tychy targowisko zakończyły się przed polskimi sądami dopiero pod koniec 2013 r.) należy z ufnością patrzeć w przyszłość, tym bardziej że:
1. Niecałe osiem miesięcy temu (27 maja 2014 r.) prezydent Andrzej Dziuba został odznaczony przez Bronisława Komorowskiego, prezydenta RP, Złotym Krzyżem Zasługi m.in. za wybitne zasługi dla rozwoju samorządu terytorialnego w Polsce. A ostatnie wybory prezydent Dziuba wygrał bezapelacyjnie w pierwszej turze i to z rekordowym poparciem mieszkańców.
Proces ten trwał 1,5 roku. Zakończył się 20 lipca 2010 r. wyrokiem uniewinniającym - bo sąd ustalił co prawda, że decyzja o wypowiedzeniu umowy obarczona była wadami, ale oskarżony przecież chciał dobrze. Natomiast zarzut, że gmina Tychy poniosła szkodę na skutek wypłaty odszkodowania (wówczas mówiono jedynie o ok. 1,9 mln zł) w ogóle nie był rozpatrywany przez sąd merytorycznie. W tej sprawie bowiem – jak stwierdziła sędzina – gminę może reprezentować tylko prezydent Tychów [„Echo” nr 30 z 28.07.2010 r.]. Inaczej mówiąc, w zaistniałych konkretnych okolicznościach, tylko prezydent Andrzej Dziuba – którego, przypomnijmy, przez jakiś czas obciążały prokuratorskie zarzuty w sprawie sposobu przejęcia targowiska - miał prawo uznać czy gmina poniosła tutaj szkodę. A prezydent Andrzej Dziuba uznał, że w ogólnym rozrachunku strat nie było [„Echo” nr 43 z 28.10.2009 r.]. I pomyśleć, o ile bardziej nie byłoby tych strat, gdyby przed całą ową zawieruchą postarano się o rzecz tak elementarną w państwie prawa jak zwykły nakaz sądowy...
Fot. ZB - proces karny trwał 1,5 roku |
Wyłaniając się z mroków nie tak dawnych zresztą dziejów miasta (sprawy odszkodowań za bezprawnie przejęte przez gminę Tychy targowisko zakończyły się przed polskimi sądami dopiero pod koniec 2013 r.) należy z ufnością patrzeć w przyszłość, tym bardziej że:
1. Niecałe osiem miesięcy temu (27 maja 2014 r.) prezydent Andrzej Dziuba został odznaczony przez Bronisława Komorowskiego, prezydenta RP, Złotym Krzyżem Zasługi m.in. za wybitne zasługi dla rozwoju samorządu terytorialnego w Polsce. A ostatnie wybory prezydent Dziuba wygrał bezapelacyjnie w pierwszej turze i to z rekordowym poparciem mieszkańców.
2. Zdzisław D. (wiceprezydent w latach
2000 – 2002) jest od dawna dyrektorem Tyskich Hal Targowych przy al.
Piłsudskiego (należących obecnie do gminnej spółki), gdzie
przeniesiono targowisko istniejące dawniej przy al. Jana Pawła II. W ostatnich wyborach samorządowych startował nawet do Rady Miasta Tychy z list
Komitetu Wyborczego Wyborców Prezydenta Andrzeja Dziuby - ale, niestety, bez
powodzenia.
3. Od niedawna nowym naczelnikiem Wydziału
Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w Urzędzie Miasta Tychy, a więc podwładnym prezydenta Dziuby, jest Janusz Sojka - ten sam, który w czasie gdy doszło do bezprawnego przejęcia
targowiska w asyście policji był zastępcą komendanta miejskiego policji w Tychach, a później już komendantem policji w Tychach.
A kogoś to dziwi? Przecież to norma w tym kraju. Dziwne jest to, że w sądach zapadały takie wyroki - to jest ewenement, bo z reguły "władza trzyma się razem", powiązana takimi czy innymi interesami.
OdpowiedzUsuń